Zaobłoczenie
Czasem się trzeba zaobłoczyć
zniknąć przed świtem
gdzieś na szlaku
Codzienne sprawy wsadzić w plecak
popatrzeć na nie tak z wysokaCzasem się trzeba zaobłoczyć
ponieść przed siebie górską ścieżką
z biedronką szukać pierwszych jagód
ze świerszczem w trawy skoczyć lekkoCzasem się trzeba zaobłoczyć
rzucić na wiatr smutki i żale
wtulić się w drzewo
słuchać echa
zadumać się w kamienia trwaniuCzasem się trzeba zaobłoczyć
do słońca twarz wprost skierować
nadzieją witać każdą chwilę
sterem uśmiechu się kierowaćAlmanach Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „O złotą gałązkę jabłoni” Łososina Dolna 2020
Kontrabanda
Jestem przemytnikiem
przemycam słowa
buduję z nich domZapraszam kobietę
na filiżankę herbaty
kiełkują wierszeW ogrodzie
szumi ciszaW jabłoniach
brzęczą pszczoły
o przyszłym miodzieAlmanach – VII. Ogólnopolski Konkurs Poetycki „O Trzos Króla Eryka” Darłowo 2018
Ucieczka
zasznurowane usta
tobołek
wyszczerbiony widelec
poduszka
na woziekoła turkoczą
mgłą zaszywamy
wczorajsze śladyuciekamy
uciekamy
u…
cie…kamyk
na drodze„Srebrne wierszobranie”- 25 lat Grupy Twórczej Cumulus 1988
Córka
pisze do świata
listy na murachpigmentem pod skórą
maluje życiewypija piwo
żeby nie pamiętać
o głodziematka
przestała wierzyć
że wyrośnie prostouczucia
umarły
przed jej narodzeniem„Miejsca bliskie i najbliższe”- Pokłosie XV Konkursu Poetyckiego „O Herb Grodu Miasta Chrzanowa” Chrzanów 2001
Dotyk
Dotykam skóry
rozkwita jabłonią
w palcachDotykam ust
pachną jaśminem
we włosy
ręce wkładam
by odnaleźć schronienieDotykam piersi
pną się do góry
do rąk wpadają
nim płatki róży
zwiędnąDotykam brzucha
puszysta brzoskwinia
tajemniczo milczy
kurczy się
i wnosiDotykam łona
magiczny trójkąt
pochłania mnieDotykam Ciebie
przy zamkniętych
powiekach dnia
jak ślepiec
uczę się każdej plamki„Zielnik miłości”- Ogólnopolski Konkurs na lirykę miłosną O Laur Miedzianego Amora- Lublin 1998
Spotkanie z Salvadorem Dali
przychodzisz chłodnym świtem
ja w sukience motyla
czekam
rogalik zmian jeszcze ciepły
kelner zabójczo przystojny
a uliczki mają tyle zakamarków
woła mnie rzeka
starym kołem młyńskim
przelewa przeszłość w teraźniejszość
Kurant z kościelnej wieży
zna rytm serca
uciekam przed Tobą
w cień parku
marznę przy szklaneczce
mrożonej herbaty
patrzę w oczy rzeźbą
w Twoich mogłabym zobaczyć marzenia
wieczór zastaje mnie wtuloną
pomiędzy psy na tarasie
i sama nie wiem czy śnię jeszcze
czy w lampkę wina mnie złowiłeś?Krakowska Noc Poetów XXXIV Almanach 2006 – Szczęsny Wroński
PRZEŻUWAJĄC CHMURY – Zdzisław Antolski
Katarzyna Miarczyńska z Chrzanowa, wydała imponującą książkę poetycką pt. „Katarynki”. Dzieło w twardych okładkach, na kredowym papierze, z rysunkami Iwony Wojnar-Kudaciak, zdjęciami Piotra Kłeczka oraz postscriptum, na które składają się głosy pochwalne Józefa Barana, Elżbiety Zechenter-Spławińskiej, Katarzyny Barskiej o raz Tadeusza Zawadowskiego. Właściwie, to dość pokaźny album na około 140 stron o formacie mogącym zmieścić dwa standardowe tomiki poetyckie. Na szczęście krój czcionki sugeruje, że są to prywatne zapiski, a sam zbiór wierszy jest formą pamiętnika. I tak jest w istocie.
Józef Baran, znakomity krakowski poeta, napisał na okładce o „Katarynkach”: „Poetka rodem z Chrzanowa ma w małym paluszku poetycki warsztat, umie, gdy trzeba operować piosenkową formą, a gdy tego wymaga dobro wiersza – stosować Norwidową (co na jedno wychodzi) poetykę przemilczenia i niedomówień, która często więcej mówi wytrawnemu czytelnikowi niż przegadanie. Z powodzeniem waży słowa i metafory, nie odbierając im jednak smaków, zapachów i obrazów pełnych zmysłowości”.
Rzeczywiście, poeta ma rację, że Miarczyńska pisze w sposób piękny, rzekłbym naturalny, zwracając się wprost do czytelnika, bez niepotrzebnych fochów i nabzdyczenia, co jest ostatnio modne we współczesnej poezji. Jej metafory są niewymuszone, słowa toczą się wartko, jak woda w strumieniu. Jest w tym oczywiście
A gdyby tak…
zanurzyć się
w trawie
zapomnieć o świecie
i leżeć bezgłośnie przeżuwając chmury
nie myśleć o pracy
bezrobotne rozłożyć ręce
na kobiercu lata
dać się przebić promieniom słońca
na wylot
zatrzymać to w sobie
jak w bursztynie
oddech chwili
( Sielanka)
Jednak wg mnie najpiękniejszym wiersze w całym zbiorze jest „Próba”.
Bawiąc się w miłość
Ostrzyliśmy noże
Dotykając siebie
Otwieraliśmy żyły
Rozdając pocałunki
Piliśmy truciznę
Ćwiartowaliśmy nieśmiałość
Nie wiedząc
Że zabijamy poczwarkę motyla
Jest to wiersz o dwoistości natury ludzkiej, o tym, że miłość może bardzo łatwo przekształcić się w nienawiść, że ze szczęścia może zrodzić się z ból, z rozkoszy – zniechęcenie. Wiersz dla mnie – odkrycie poetyckie! Bardzo nowoczesny a jednocześnie osadzony w tradycji, przypomina niektóre erotyki Morsztyna. Mówi o bólu, zranieniu i zdradzie, które mogą wyniknąć z zauroczenia i obietnicy szczęścia.
Miarczyńska jest piewczynią codzienności, uroków prywatności, domowej atmosfery. Oto jak opisuje „Dom”:
Rano pachniał kawą
Z kredensu wyglądały kubki
Ogień wesoło trzaskał
Babcia śpiewała w kuchni
Mama wycinała zwierzątka i lalki
Ożywały na stole (…)
W innym wierszu tak opisuje arkadyjską przystań, choć równocześnie podkreśla mocno kruchość tego rodzinnego szczęścia, podobnego do ptasiego giazda::
Nasz dom wisi na włosku
Porusza się na wietrze
Gdy niewiadomą przyszłość
Pragniemy zlepić szczęściem
Dni postrzępione Płotno
Rozłazi się miejscami
A nas to nie przeraża
Dopóki razem trwamy (…)
(Piosenka o domu)
Nie brak także wspomnień miasta Chrzanowa:
Pamiętam
Czarny taniec gwiazd
Gorący, słodki lata smak
Liści jesiennych wirowanie
W listopadowy czas
Ogniki myśli roziskrzone
Pod powiekami stary film
W nim nasi zmarli grają role
Chrzanowskie kadry
Dzieciństwo w nich
(Wrastanie)
A w innym wierszu pod tytułem „List” stwierdza:
dom niby ten sam
a wszystko się zmieniło
Podobnie w wierszu „Szafa” przymierzają stroje zmarłych stwierdza
W lustrze
Jestem swoją babką
To znów córką
Powoli oswajam żałobną szatę (…)
Wchodzę w szafę jak w trumnę
Moszczę sobie miejsce
Tak samo pamięć o nas, o naszych codziennych zajęciach, przechowują stare rzeczy w kufrze i te wyrzucone na śmietnik.
Jak ważną rolę w naszym życiu odgrywają przedmioty i ulubione miejsce znajdziemy uwagi także w wierszach o rzeźbiarzu Gustawie Hadynie, malarzu Zdzisławie Beksińskim, czy o małżeństwie: Jacku i Annie Kajtochów czy w liście do poety Tadeusza Zawadowskiego.
Jest więc Miarczyńska poetką okruchów pamięci, przedmiotów codziennego użytku, które stają się częścią nas samych i naszego życia. Łowi je na wysypisku życia, na śmietniku codzienności i czyni z nich poezję. Przedmioty zyskują nowe życie. Choćiaż w przypadku Holocaustu przedmioty codziennego użytku opłakują swoich właścicieli, bez nich stają się bezimienne. Tak jest w wierszu „Ida”.
Ale okazuje się, że mówiąc o rupieciach i drobiazgach Miarczyńska porusza najważniejsze tematy: miłości, przywiązania, życia i śmierci. Pyta o sens naszego bytowania, zastanawia się, co jest w nim najważniejsze? Być może te chwile, kiedy można…
zanurzyć się
w trawie
zapomnieć o świecie
i leżeć bezgłośnie przeżuwając chmury
(Sielanka)
………………………………………………….
Katarzyna Miarczyńska, Katarynki, Chrzanów 2016, ss. 140.
Zdzisław Antolski
Miesięcznik „Radostowa” nr 1-2. 2017Kilka słów…
Nazywam się Katarzyna Miarczyńska-Kłeczek i od urodzenia mieszkam w Chrzanowie. Wiersze w moim życiu pojawiły się za sprawą Babci, która pisała je na okoliczności rodzinne. Być może od tego wszystko się zaczęło… Początkowo słowa układały się w rymowanki, mały zeszycik zapełniał się śmiesznymi tekstami z życia, a z czasem zniknęły rymy i powstały wiersze białe, dłuższe i dojrzalsze. Wyprawy do Krakowa i spotkania z poetami Koła Młodych i chrzanowskiego CUMULUSA owocują nowymi wierszami i coraz bliżej do poezji. Nie zawsze wiersz to tekst napisany za pierwszym razem tak od jednego pochylenia się nad kartką ,bywa że powstaje w tłumie ludzi w tramwaju, kiedy indziej budzi mnie nocą i nie daje spać … Czasem trzeba dni, tygodni by powstał i zaczął żyć własnym życiem . Tematy przychodzą same z obserwacji ulicy, ludzi i zdarzeń, z opowieści i snów… Moje zainteresowanie sztuką i kontakty z twórcami nie pozostają też bez znaczenia, i tak powstają teksty inspirowane np. malarstwem Salvadora Dali i Fridy. Obserwuję życie i jak dziecko wciąż potrafię się dziwić i zachwycać. O własnym tomiku zaczęłam marzyć w liceum i choć to trwało… warto marzyć, bo nigdy nie wiadomo kiedy świat i ludzie pomogą im się urzeczywistnić.
Miniatura Jesień
rozsiadła się
na palecie
pokój
pełen liści
na szyi
jarzębiny usta
serce
rudy kasztanAntologia poezji ekologicznej „Zgoda na adopcję, biedronko” Barcin 2006
Syrena I
nie kuszę Cię śpiewem
a przypływasz
gorącym morzem ramion
obejmujesz
rybia łuska mięknie
pod zaklęciem palcówAntologia poezji ekologicznej „Zgoda na adopcję, biedronko”- Barcin 2006