Córka
pisze do świata
listy na murachpigmentem pod skórą
maluje życiewypija piwo
żeby nie pamiętać
o głodziematka
przestała wierzyć
że wyrośnie prostouczucia
umarły
przed jej narodzeniem„Miejsca bliskie i najbliższe”- Pokłosie XV Konkursu Poetyckiego „O Herb Grodu Miasta Chrzanowa” Chrzanów 2001
Dotyk
Dotykam skóry
rozkwita jabłonią
w palcachDotykam ust
pachną jaśminem
we włosy
ręce wkładam
by odnaleźć schronienieDotykam piersi
pną się do góry
do rąk wpadają
nim płatki róży
zwiędnąDotykam brzucha
puszysta brzoskwinia
tajemniczo milczy
kurczy się
i wnosiDotykam łona
magiczny trójkąt
pochłania mnieDotykam Ciebie
przy zamkniętych
powiekach dnia
jak ślepiec
uczę się każdej plamki„Zielnik miłości”- Ogólnopolski Konkurs na lirykę miłosną O Laur Miedzianego Amora- Lublin 1998
Spotkanie z Salvadorem Dali
przychodzisz chłodnym świtem
ja w sukience motyla
czekam
rogalik zmian jeszcze ciepły
kelner zabójczo przystojny
a uliczki mają tyle zakamarków
woła mnie rzeka
starym kołem młyńskim
przelewa przeszłość w teraźniejszość
Kurant z kościelnej wieży
zna rytm serca
uciekam przed Tobą
w cień parku
marznę przy szklaneczce
mrożonej herbaty
patrzę w oczy rzeźbą
w Twoich mogłabym zobaczyć marzenia
wieczór zastaje mnie wtuloną
pomiędzy psy na tarasie
i sama nie wiem czy śnię jeszcze
czy w lampkę wina mnie złowiłeś?Krakowska Noc Poetów XXXIV Almanach 2006 – Szczęsny Wroński
PRZEŻUWAJĄC CHMURY – Zdzisław Antolski
Katarzyna Miarczyńska z Chrzanowa, wydała imponującą książkę poetycką pt. „Katarynki”. Dzieło w twardych okładkach, na kredowym papierze, z rysunkami Iwony Wojnar-Kudaciak, zdjęciami Piotra Kłeczka oraz postscriptum, na które składają się głosy pochwalne Józefa Barana, Elżbiety Zechenter-Spławińskiej, Katarzyny Barskiej o raz Tadeusza Zawadowskiego. Właściwie, to dość pokaźny album na około 140 stron o formacie mogącym zmieścić dwa standardowe tomiki poetyckie. Na szczęście krój czcionki sugeruje, że są to prywatne zapiski, a sam zbiór wierszy jest formą pamiętnika. I tak jest w istocie.
Józef Baran, znakomity krakowski poeta, napisał na okładce o „Katarynkach”: „Poetka rodem z Chrzanowa ma w małym paluszku poetycki warsztat, umie, gdy trzeba operować piosenkową formą, a gdy tego wymaga dobro wiersza – stosować Norwidową (co na jedno wychodzi) poetykę przemilczenia i niedomówień, która często więcej mówi wytrawnemu czytelnikowi niż przegadanie. Z powodzeniem waży słowa i metafory, nie odbierając im jednak smaków, zapachów i obrazów pełnych zmysłowości”.
Rzeczywiście, poeta ma rację, że Miarczyńska pisze w sposób piękny, rzekłbym naturalny, zwracając się wprost do czytelnika, bez niepotrzebnych fochów i nabzdyczenia, co jest ostatnio modne we współczesnej poezji. Jej metafory są niewymuszone, słowa toczą się wartko, jak woda w strumieniu. Jest w tym oczywiście
A gdyby tak…
zanurzyć się
w trawie
zapomnieć o świecie
i leżeć bezgłośnie przeżuwając chmury
nie myśleć o pracy
bezrobotne rozłożyć ręce
na kobiercu lata
dać się przebić promieniom słońca
na wylot
zatrzymać to w sobie
jak w bursztynie
oddech chwili
( Sielanka)
Jednak wg mnie najpiękniejszym wiersze w całym zbiorze jest „Próba”.
Bawiąc się w miłość
Ostrzyliśmy noże
Dotykając siebie
Otwieraliśmy żyły
Rozdając pocałunki
Piliśmy truciznę
Ćwiartowaliśmy nieśmiałość
Nie wiedząc
Że zabijamy poczwarkę motyla
Jest to wiersz o dwoistości natury ludzkiej, o tym, że miłość może bardzo łatwo przekształcić się w nienawiść, że ze szczęścia może zrodzić się z ból, z rozkoszy – zniechęcenie. Wiersz dla mnie – odkrycie poetyckie! Bardzo nowoczesny a jednocześnie osadzony w tradycji, przypomina niektóre erotyki Morsztyna. Mówi o bólu, zranieniu i zdradzie, które mogą wyniknąć z zauroczenia i obietnicy szczęścia.
Miarczyńska jest piewczynią codzienności, uroków prywatności, domowej atmosfery. Oto jak opisuje „Dom”:
Rano pachniał kawą
Z kredensu wyglądały kubki
Ogień wesoło trzaskał
Babcia śpiewała w kuchni
Mama wycinała zwierzątka i lalki
Ożywały na stole (…)
W innym wierszu tak opisuje arkadyjską przystań, choć równocześnie podkreśla mocno kruchość tego rodzinnego szczęścia, podobnego do ptasiego giazda::
Nasz dom wisi na włosku
Porusza się na wietrze
Gdy niewiadomą przyszłość
Pragniemy zlepić szczęściem
Dni postrzępione Płotno
Rozłazi się miejscami
A nas to nie przeraża
Dopóki razem trwamy (…)
(Piosenka o domu)
Nie brak także wspomnień miasta Chrzanowa:
Pamiętam
Czarny taniec gwiazd
Gorący, słodki lata smak
Liści jesiennych wirowanie
W listopadowy czas
Ogniki myśli roziskrzone
Pod powiekami stary film
W nim nasi zmarli grają role
Chrzanowskie kadry
Dzieciństwo w nich
(Wrastanie)
A w innym wierszu pod tytułem „List” stwierdza:
dom niby ten sam
a wszystko się zmieniło
Podobnie w wierszu „Szafa” przymierzają stroje zmarłych stwierdza
W lustrze
Jestem swoją babką
To znów córką
Powoli oswajam żałobną szatę (…)
Wchodzę w szafę jak w trumnę
Moszczę sobie miejsce
Tak samo pamięć o nas, o naszych codziennych zajęciach, przechowują stare rzeczy w kufrze i te wyrzucone na śmietnik.
Jak ważną rolę w naszym życiu odgrywają przedmioty i ulubione miejsce znajdziemy uwagi także w wierszach o rzeźbiarzu Gustawie Hadynie, malarzu Zdzisławie Beksińskim, czy o małżeństwie: Jacku i Annie Kajtochów czy w liście do poety Tadeusza Zawadowskiego.
Jest więc Miarczyńska poetką okruchów pamięci, przedmiotów codziennego użytku, które stają się częścią nas samych i naszego życia. Łowi je na wysypisku życia, na śmietniku codzienności i czyni z nich poezję. Przedmioty zyskują nowe życie. Choćiaż w przypadku Holocaustu przedmioty codziennego użytku opłakują swoich właścicieli, bez nich stają się bezimienne. Tak jest w wierszu „Ida”.
Ale okazuje się, że mówiąc o rupieciach i drobiazgach Miarczyńska porusza najważniejsze tematy: miłości, przywiązania, życia i śmierci. Pyta o sens naszego bytowania, zastanawia się, co jest w nim najważniejsze? Być może te chwile, kiedy można…
zanurzyć się
w trawie
zapomnieć o świecie
i leżeć bezgłośnie przeżuwając chmury
(Sielanka)
………………………………………………….
Katarzyna Miarczyńska, Katarynki, Chrzanów 2016, ss. 140.
Zdzisław Antolski
Miesięcznik „Radostowa” nr 1-2. 2017Kilka słów…
Nazywam się Katarzyna Miarczyńska-Kłeczek i od urodzenia mieszkam w Chrzanowie. Wiersze w moim życiu pojawiły się za sprawą Babci, która pisała je na okoliczności rodzinne. Być może od tego wszystko się zaczęło… Początkowo słowa układały się w rymowanki, mały zeszycik zapełniał się śmiesznymi tekstami z życia, a z czasem zniknęły rymy i powstały wiersze białe, dłuższe i dojrzalsze. Wyprawy do Krakowa i spotkania z poetami Koła Młodych i chrzanowskiego CUMULUSA owocują nowymi wierszami i coraz bliżej do poezji. Nie zawsze wiersz to tekst napisany za pierwszym razem tak od jednego pochylenia się nad kartką ,bywa że powstaje w tłumie ludzi w tramwaju, kiedy indziej budzi mnie nocą i nie daje spać … Czasem trzeba dni, tygodni by powstał i zaczął żyć własnym życiem . Tematy przychodzą same z obserwacji ulicy, ludzi i zdarzeń, z opowieści i snów… Moje zainteresowanie sztuką i kontakty z twórcami nie pozostają też bez znaczenia, i tak powstają teksty inspirowane np. malarstwem Salvadora Dali i Fridy. Obserwuję życie i jak dziecko wciąż potrafię się dziwić i zachwycać. O własnym tomiku zaczęłam marzyć w liceum i choć to trwało… warto marzyć, bo nigdy nie wiadomo kiedy świat i ludzie pomogą im się urzeczywistnić.
Miniatura Jesień
rozsiadła się
na palecie
pokój
pełen liści
na szyi
jarzębiny usta
serce
rudy kasztanAntologia poezji ekologicznej „Zgoda na adopcję, biedronko” Barcin 2006
Syrena I
nie kuszę Cię śpiewem
a przypływasz
gorącym morzem ramion
obejmujesz
rybia łuska mięknie
pod zaklęciem palcówAntologia poezji ekologicznej „Zgoda na adopcję, biedronko”- Barcin 2006
Zapominam
zapominam Ciebie
na sobie
wędrówka palców
od gąszczu włosów
po najczulszą stopę
dawno nie odbyta
płatki uszu
nie płoną
od słów szeptanych
w pośpiechu
nie wieszają się na szyi
ręce
zabierające tak dużo
dające tak wielezapominam Ciebie
wtulonego w ciemność
oddychającego z moim oddechem
nieparzysta
nie pasuję do świata
nawet buty są do pary„Pozornie kruche” Miejski Dom Kultury „Szopienice” Katowice 2004
XI Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej
Jesień
Mówisz
że jestem mgłą poranną
co znika
zanim trawy zasnąMówisz
że jestem wierzbą płaczką
co gubi
wciąż bezcenne sercaMówisz
że jestem liściem klonu
co marzy
o kochanym wietrze
co noc
gotowa zacząć taniec
poprawiam suknię
słucham patrzęlistopad 1994
Jaszczurka
na kamieniu
ciepłym
od komplementów
położyłam się
pozwalam słońcu
całować twarz
i ręce
chwytasz za ogon
wymykam się
pomiędzy palcami
kamień zimny
nie dogonisz mnieAntologia Grupy Twórczej „Cumulus” 1983-1998 – Chrzanów 1998