„Przysiadalność” – recenzja tomiku „POZYTYWKI”
2024-12-07
„Przysiadalność”
Kto by nie lubił pobiegać po pachnącej kwiatami i miodem łące? Kto nie zachwyca się wschodami i zachodami słońca, nie wsłuchuje się z przyjemnością w śpiew ptaków i cykanie pasikoników. Kto nie mięknie na wspomnienie wakacji u babci, które smakowały jak mleko prosto od krowy i ciepły drożdżowy placek z kruszonką. Kto nie potrzebuje miłości, czułości i przytulenia – niech pierwszy rzuci kamieniem.
„Katarynki” i „Pozytywki” – to dwie bliźniaczo podobne – pięknie wydane – książki z wierszami Kasi Miarczyńskiej-Kłeczek i ilustracjami Iwony Wojnar-Kudaciak. Tu wszystko do siebie pasuje: forma do treści, treść do rysunków i tytuły do całości. Można się zastanawiać czy skojarzenia muzyczne działają na korzyść autorki, bo przecież melodie wygrywane przez te mechaniczne instrumenty mają za zadanie odtwarzać popularne melodie, niezbyt skomplikowane i miłe dla ucha. Nieuchronnie przypomnimy sobie również nowelkę Bolesława Prusa w której pan Tomasz, prawnik i wyrafinowany odbiorca sztuki zabrania wpuszczania kataryniarza na podwórze, by nie ranił jego uszu odpustową muzyką. Znamy finał tej opowieści, która relatywizuje ocenę brzmienia instrumentu. A to, że „Mała niewidoma dziewczynka tańczyła po pokoju, klaszcząc w ręce. Blada jej twarz zarumieniła się, usta śmiały się, a pomimo to z zastygłych oczu płynęły łzy jak grad” stało się ważniejsze niż gust wybrednego melomana. To przypowieść dla tych, którzy roszczą sobie prawo do wydawania oceny „obiektywnej”. Sama czasem wchodzę w rolę kapryśnego i wybrednego pana Tomasza i zastanawiam się, czy mam do tego prawo.
Kasię znam od dawna, poznałyśmy się w Kole Młodych SPP. Nasz opiekun – Bogusław Żurakowski starał się nas przygotować nie tylko do pisania wierszy i prozy, ale też do recenzowania twórczości koleżanek i kolegów. Na pewno pisałam szkic na temat wierszy Kasi, choć już nie bardzo pamiętam jakich używałam argumentów próbując uchwycić istotę stylu pisania energicznej studentki pedagogiki z rudym jak miedź warkoczem, która marzyła o pracy w przedszkolu.
Marzenia się spełniły – Kasia podyplomowo ukończyła jeszcze studium Logopedii i Glottodydaktyki. Pracuje w przedszkolu terapeutycznym i z całą pewnością jest cudowną Panią Kasią dla swoich maluchów. Wiersze nie kłamią, w nich odbija się cała radość, miłość, czułość i wrażliwość, która charakteryzuje podejście poetki do drugiego człowieka. Również na zdjęciach widzimy Kasię jako uśmiechniętą, otwartą osobę z poczuciem humoru i skorą do zabawy. Zarówno w przebraniu Myszki Miki, stroju ludowym czy eleganckiej sukience, kiedy odbiera licznie przyznawane jej nagrody w konkursach literackich, wygląda naturalnie. Kasia jest chyba jedyną ze znanych mi osób, która potrafi poświęcić czas na pisanie listów i kartek, które dają zatrudnienie pracownikom Poczty Polskiej.
Wracając do „Pozytywek” – to tytuł wieloznaczny, kieruje nas w stronę pozytywnych uczuć i historii. „To co „uwiera” i „rani” jest w książce obecne jedynie na marginesie” – jak zauważa Elżbieta Zechenter-Spławińska. Również Józef Baran pisze w tym samym posłowiu nazwanym przez autorkę : „Postscriptum”, że „poetka wie jak zaczyniać słowem pogodę, wlewać w serce otuchę, bandażować rany”. W książce znajdziemy cały wachlarz pozytywnych wrażeń, które mienią się kolorami kwiatów: maków, floksów, malw, chabrów i astrów, lwich paszczy; słychać cykanie świerszczy, bicie dzwonu, ciche modlitwy i rozmowy z bliskim przy stole lub przez „kurtynę ziemi”[„List do Taty”]. Mamy tu widok na Tatry, Gorce, Beskidy i dolinki podkrakowskie. Autorka porusza też bolesne tematy, odchodzenia, choroby, niedostosowania, toksycznych relacji kiedy jedynym światłem jest „żar papierosa” [„Gdzie ściany zmieniają skórę”]. To ziarnko niepokoju, które tkwi gdzieś zaszyte w podszewce opowieści. Na szczęście dla poetki lekiem na zło jest klasyczna triada: wiara, nadzieja i miłość, jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało. Znajdziemy w „Pozytywkach” motywy religijne i ludowe, wątki rodzinne, ale również lekkie i zgrabne erotyki, takie jak miniatura: „Matematycznie”, która zdobyła III nagrodę w II Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O laur Adama 2024” w Pińczowie.
o świcie
równanie życia
ma dwie niewiadome
Ciebie
i mnie
na jednej poduszce
[Matematycznie]
Autorka umieszcza w swoich wierszach dedykacje dla osób bliskich, ale także adresatami są poeci: Józef Baran, Marcin Świetlicki czy Małgorzata Lebda. Brakuje mi w tym gronie Edwarda Stachury, choć wpływ autora wiersza „Gloria” jest tu wyraźnie widoczny.
Przywołany przez poetkę Marcin Świetlicki w wywiadzie z Michałem Nogasiem przyznał, że najczęściej i dużą przyjemności czyta kryminały, bo to koi jego nerwy. Jak skonstatował autor wiersza „Nieprzysiadalność”: „ Są takie książki, które nie są po to, żeby było przyjemnie, powodują draśnięcie, drażnią […]. Sam to robię wierszami.” [Michał Nogaś „Z niejednej półki. Wywiady”].
Kiedy weźmiemy do rąk „Katarynki” lub „Pozytywki” możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że wprowadzą nas w dobry nastrój, dadzą wytchnienie, odprężenie, dawkę dobrej energii. A jeśli spotkacie kiedyś Kasię, to przysiądźcie się do niej, żeby porozmawiać, pożartować, naładować akumulatory jej optymizmem i życzliwością. Przysiądźcie się, na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu.
Marta Mazurkiewicz-Stefańczyk (Marta Kot Na Książki)
Marta Mazurkiewicz-Stefańczyk (Marta Kot Na Książki)
Katarzyna
Kobieta w podróży… Wciąż potrafi się dziwić i zachwycać. Absolwentka pedagogiki na WSP TWP w Warszawie i Podyplomowego Studium Logopedii i Glottodydaktyki w Katowicach. Obecnie pracuje w Przedszkolu Terapeutycznym z dziećmi autystycznymi. Autorka tomików „Na kocich łapach” (2007) oraz „Katarynki” (2016).
Poprzedni