Recenzje

PRZEŻUWAJĄC CHMURY – Zdzisław Antolski

Katarzyna Miarczyńska z Chrzanowa, wydała imponującą książkę poetycką pt. „Katarynki”. Dzieło w twardych okładkach, na kredowym papierze, z rysunkami Iwony Wojnar-Kudaciak, zdjęciami Piotra Kłeczka oraz postscriptum, na które składają się głosy pochwalne Józefa Barana, Elżbiety Zechenter-Spławińskiej, Katarzyny Barskiej o raz Tadeusza Zawadowskiego. Właściwie, to dość pokaźny album na około 140 stron o formacie mogącym zmieścić dwa standardowe tomiki poetyckie. Na szczęście krój czcionki sugeruje, że są to prywatne zapiski, a sam zbiór wierszy jest formą pamiętnika. I tak jest w istocie.

Józef Baran, znakomity krakowski poeta, napisał na okładce o „Katarynkach”: „Poetka rodem z Chrzanowa ma w małym paluszku poetycki warsztat, umie, gdy trzeba operować piosenkową formą, a gdy tego wymaga dobro wiersza – stosować Norwidową (co na jedno wychodzi) poetykę przemilczenia i niedomówień, która często więcej mówi wytrawnemu czytelnikowi niż przegadanie. Z powodzeniem waży słowa i metafory, nie odbierając im jednak smaków, zapachów i obrazów pełnych zmysłowości”.

Rzeczywiście, poeta ma rację, że Miarczyńska pisze w sposób piękny, rzekłbym naturalny, zwracając się wprost do czytelnika, bez niepotrzebnych fochów i nabzdyczenia, co jest ostatnio modne we współczesnej poezji. Jej metafory są niewymuszone, słowa toczą się wartko, jak woda w strumieniu. Jest w tym oczywiście

A gdyby tak…

zanurzyć się

w trawie

zapomnieć o świecie

i leżeć bezgłośnie przeżuwając chmury

 

nie myśleć o pracy

bezrobotne rozłożyć ręce

na kobiercu lata

dać się przebić promieniom słońca

na wylot

zatrzymać to w sobie

jak w bursztynie

oddech chwili

( Sielanka)

Jednak wg mnie najpiękniejszym wiersze w całym zbiorze jest „Próba”.

Bawiąc się w miłość

Ostrzyliśmy noże

Dotykając siebie

Otwieraliśmy żyły

Rozdając pocałunki

Piliśmy truciznę

Ćwiartowaliśmy nieśmiałość

Nie wiedząc

Że zabijamy poczwarkę motyla

Jest to wiersz o dwoistości natury ludzkiej, o tym, że miłość może bardzo łatwo przekształcić się w nienawiść, że ze szczęścia może zrodzić się z ból, z rozkoszy – zniechęcenie. Wiersz dla mnie – odkrycie poetyckie! Bardzo nowoczesny a jednocześnie osadzony w tradycji, przypomina niektóre erotyki Morsztyna. Mówi o bólu, zranieniu i zdradzie, które mogą wyniknąć z zauroczenia i obietnicy szczęścia.

Miarczyńska jest piewczynią codzienności, uroków prywatności, domowej atmosfery. Oto jak opisuje „Dom”:

Rano pachniał kawą

Z kredensu wyglądały kubki

Ogień wesoło trzaskał

 

Babcia śpiewała w kuchni

Mama wycinała zwierzątka i lalki

Ożywały na stole (…)

W innym wierszu tak opisuje arkadyjską przystań, choć równocześnie podkreśla mocno kruchość tego rodzinnego szczęścia, podobnego do ptasiego giazda::

Nasz dom wisi na włosku

Porusza się na wietrze

Gdy niewiadomą przyszłość

Pragniemy zlepić szczęściem

Dni postrzępione Płotno

Rozłazi się miejscami

A nas to nie przeraża

Dopóki razem trwamy (…)

(Piosenka o domu)

Nie brak także wspomnień miasta Chrzanowa:

Pamiętam

Czarny taniec gwiazd

Gorący, słodki lata smak

Liści jesiennych wirowanie

W listopadowy czas

 

Ogniki myśli roziskrzone

Pod powiekami stary film

W nim nasi zmarli grają role

Chrzanowskie kadry

Dzieciństwo w nich

(Wrastanie)

A w innym wierszu pod tytułem „List” stwierdza:

dom niby ten sam

a wszystko się zmieniło

Podobnie w wierszu „Szafa” przymierzają stroje zmarłych stwierdza

W lustrze

Jestem swoją babką

To znów córką

Powoli oswajam żałobną szatę (…)

Wchodzę w szafę jak w trumnę

Moszczę sobie miejsce

Tak samo pamięć o nas, o naszych codziennych zajęciach, przechowują stare rzeczy w kufrze i te wyrzucone na śmietnik.

Jak ważną rolę w naszym życiu odgrywają przedmioty i ulubione miejsce znajdziemy uwagi także w wierszach o rzeźbiarzu Gustawie Hadynie, malarzu Zdzisławie Beksińskim, czy o małżeństwie: Jacku i Annie Kajtochów czy w liście do poety Tadeusza Zawadowskiego.

Jest więc Miarczyńska poetką okruchów pamięci, przedmiotów codziennego użytku, które stają się częścią nas samych i naszego życia. Łowi je na wysypisku życia, na śmietniku codzienności i czyni z nich poezję. Przedmioty zyskują nowe życie. Choćiaż w przypadku Holocaustu przedmioty codziennego użytku opłakują swoich właścicieli, bez nich stają się bezimienne.  Tak jest w wierszu „Ida”.

Ale okazuje się, że mówiąc o rupieciach i drobiazgach Miarczyńska porusza najważniejsze tematy: miłości, przywiązania, życia i śmierci. Pyta o sens naszego bytowania, zastanawia się, co jest w nim najważniejsze? Być może te chwile, kiedy można…

zanurzyć się

w trawie

zapomnieć o świecie

i leżeć bezgłośnie przeżuwając chmury

(Sielanka)

………………………………………………….

Katarzyna Miarczyńska, Katarynki, Chrzanów 2016, ss. 140.

Zdzisław Antolski
Miesięcznik „Radostowa” nr 1-2. 2017

Kobieta w podróży… Wciąż potrafi się dziwić i zachwycać. Absolwentka pedagogiki na WSP TWP w Warszawie i Podyplomowego Studium Logopedii i Glottodydaktyki w Katowicach. Obecnie pracuje w Przedszkolu Terapeutycznym z dziećmi autystycznymi. Autorka tomików „Na kocich łapach” (2007) oraz „Katarynki” (2016).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *